czytanki.pl
  • Bajki i baśnie
  • Powieść
  • Okolicznościowe
    • Boże Narodzenie
    • Wielkanoc
    • Dzień babci
    • Dzień dziadka
    • Dzień matki
  • Piosenki i kołysanki
  • Wiersze i wierszyki
    • Rymowanki i wyliczanki
  • Audiobooki
  • Inne
    • Cytaty
    • Fragmenty książek
    • Dla dorosłych
    • Przysłowia
    • Zagadki
    • Zagraniczne
Kasper Miaskowski - "Waleta włoszczonowska" - czytanki.pl
Wiersze i wierszyki

Waleta włoszczonowska

by Katarzyna Jerzykowska 10 września 2016

Kasper Miaskowski

Waleta włoszczonowska

Żegnam was, pola włoszczonowskiej kniei,
Gdzie się mnie wrócić nie masz i nadziei;
Żegnam cię, błotny z twymi, dworku, ściany,
Snopkiem odziany!

Żegnam was, żyzne dwa pobocz ogrody,
I oba stawki hojnej pełne wody,
Gdy w cię Eolus mokrym skrzydłem żenie
Z pola strumienie!

Żegnam was, sadki na wiosnę zielone
A lecie wiśnią dojźrzałą rumione;
Daj i ty rękę, wirydarzu lichy,
Palladzie cichej!

Tu ona szczypiąc kwiatki twe chodziła,
A wiersz zarazem dowcipem rodziła;
Prostyć, lecz pióra dotkliwego różny
I żółci próżny.

Żegnam poddane rzewliwe, rzewliwy,
Przeciwko którym, jeślim nie pierzchliwy,
Anim był ciężki ornym wołom w pługu,
Uchodząc długu.

Niech wżdy chowają w pamięci mię wdzięcznej,
Dokąd dzień słońce, a noc krąg miesięczny
Prowadząc, wrócą lato im po śniegu
W poprzecznym biegu.

Żegnam cię, Rybski, mój życzliwy Stachu!
W któregom jadał często ja chleb gmachu;
Bądź to wezwany do twoich więc gości,
Z całej miłości;

Bądź żebym ci płód z nieba darowany
W pieluszkach doniósł do zbawiennej wanny,
I odniósł śliczne matce zaś na łono
Dzieciątko ono!

Lecz kto śmierć z ostrą z tyłu zoczył kosą,
Gdy nań dybała nogą chytrze bosą,
I niż okrągły doszedł mu rok miary,
Wzięła na mary?

Niech staną w brzegu twe, matko, źrzenice!
Dosyć wypiło z nich odnóg oblicze,
Kiedy członeczki lilijowe one
Legły uśpione.

Żegnam cię tedy, żałosna mogiło,
Któraś zawarła dziecię, niż mówiło;
Dziecię, co wiły już mu wieniec złoty
Słodkie przymioty!

Żegnam cię, stryju własny jego, Pietrze,
Choć znowu bujasz po dworskim tam wietrze;
Bom cię życzliwym znał w tej tu ku sobie
Trzyletniej dobie!

Żegnam i ciebie, gąmbiński kościele,
Kędym nabożnych widział ludzi wiele
I słyszał w niebo przy ofierze drżący
Głos ich gorący.

Żegnam cię, domie wystawiony z cegły,
Mało co domu świętego odległy,
Skądem mógł, niż szczedł czas mi nocy wronej,
Poprzedzić dzwony.

Żegnam was nie mniej, pomazańcy Boży,
Niźli wam złotą koronę odłoży
Za nieleniwe w jego służbie stopy,
A nie dla kopy!

A między nimi, żegnam, Marku, ciebie,
Tyś mi ojczyznę pokazowa! w niebie
I omył, niźlim przyjął, Bogu krzywy,
On pokarm żywy.

Żegnam was, głosy krzykliwe z organy,
Gdy u ołtarza stanął ksiądz ubrany;
Bądź arfą Bogu Dawidową służy,
Słodszą nad Muzy.

Żegnam Was, wszystkie tegoż ludzie miasta,
Kto mi życzliwy mąż abo niewiasta!
Zegnam przed nimi tymi ja was słowy,
Szlacheckie głowy:

„Żyjcie w pokoju i wzajemnej zgodzie,
W ochronie z nieba i miłej swobodzie!
A ja cnych waszych trębaczem spraw będę,
Kędy usiędę”.

10 września 2016 0 comments
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Kasper Miaskowski - "Na śklenicę malowaną" - czytanki.pl
Wiersze i wierszyki

Na śklenicę malowaną

by Katarzyna Jerzykowska 10 września 2016

Kasper Miaskowski

Na śklenicę malowaną

Popiół śkło, choć je farby malują,
Gdy sztuki w hucie nim wyprawują:
A nie tak, kiedy pieniste konie
Spuszczając z góry słońce, niż tonie
(Jeśli żegnając pogodnym okiem,
Zboczy się z wilgim pozad obłokiem),
Różnych barw tęcze światu wyprawi;
Jako rzemieślnik tak śkło postawi,
Zielonym, złotym i szafirowym
Pędzlem i kształtem pozorne nowym.
Ale cóż potem? Śklenica snadnie,
Niż się napijesz, z rąk ci wypadnie:
A on spaniały kryształ w perzyny
Poszedł, ostatek dym niesie siny.
Popiół śkło; ale i popiół człowiek,
Choćby rozciągnął jak Feniks kto wiek:
Bo i z słonecznych ten ptak promieni
Z popiołu wstaje, w popiół się mieni.
Lecz co arabskie wspominam dziwy?
Przyjdzie dzień, kiedy i świat szedziwy
Walnym płomieniem jak słoma spłonie,
Niż wieczny siędzie Sędzia na tronie.

10 września 2016 0 comments
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Anton Czechow - "Bezbronna istota" - czytanki.pl
https://www.czytanki.pl/wp-content/uploads/2016/08/anton-czechow-bezbronna-istota.mp3
AudiobookiInne

Bezbronna istota

by Katarzyna Jerzykowska 31 sierpnia 2016

Anton Czechow

Bezbronna istota

tłum. A. W.

 

Nie bacząc na silny atak podagry w nocy i wynikające stąd zdenerwowanie, Kistunow rano udał się do biura i najgorliwiej zaczął przyjmować interesantów banku. Wyraz twarzy miał ponury i zmęczony, ledwo był zdolny mówić, ledwo oddychał — jakby niebawem miał spocząć w grobie.

— Czym mogę służyć? — zwrócił się do kobiety w przedpotopowej salopie, której forma z tyłu przypominała niby chrabąszcza.

— Proszę Waszej Ekscelencji — zaczęła prędko trajkotać nieznajoma — mój mąż, asesor kolegialny Szczukin, chorował pięć miesięcy i gdy, z przeproszeniem pańskim, leżał w domu i leczył się, bez żadnej przyczyny dano mu dymisję, a kiedy przyszłam po pensję, to proszę Waszej Ekscelencji, wytrącili mu z pensji dwadzieścia cztery ruble trzydzieści sześć kopiejek. — „Za co?” — pytam. — „A bo on brał pieniądze z kasy wzajemnej pomocy i koledzy za niego poręczyli”. — Co takiego?… Czy on miał prawo brać bez mego pozwolenia?… To niemożliwe, proszę pana. Cóż to znaczy?… Jestem biedna kobieta i żyję z lokatorów… Jestem słaba, bezbronna istota… Wszyscy mnie krzywdzą i nikt mi dobrego słowa nie powie.

Petentka zaczęła mrugać oczyma i szukać chustki w salopie. Kistunow wziął od niej podanie i uważnie je przeczytał.

— Co to jest takiego, proszę pani? — wzruszył ramionami — nic nie rozumiem! Widocznie łaskawa pani mylnie trafiła. Prośba pani zupełnie nas nie dotyczy. Niech się pani zwróci do instytucji, w której mąż jej pracował.

— Ach, drogi panie, byłam już w pięciu miejscach i nigdzie nawet nie chciano przyjąć podania — odpowiedziała Szczucina. — Już głowę straciłam, nie wiedząc, co czynić, ale zięć mój, niech mu Bóg da zdrowie, poradził mi udać się do pana: — „Niech się mamusia zwróci do pana Kistunowa — to jest człowiek wpływowy, może dla mamusi wszystko zrobić”. — Niechże mi Wasza Ekscelencja pomoże!

— Nic nie możemy dla pani zrobić. Zechciej pani zrozumieć: mąż pani, o ile miarkuję, pracował w wydziale wojskowo-lekarskim, a nasza instytucja jest zupełnie prywatna, handlowa, to jest bank. Czy pani tego nie rozumie?

Kistunow jeszcze raz wzruszył ramionami i zwrócił się do następnego interesanta ze spuchniętym policzkiem, w wojskowym uniformie.

— Wasza Ekscelencjo — poczęła na nowo Szczukina żałosnym głosem swoje wywody. — Mąż mój był istotnie chory i mam na to świadectwo lekarskie. Oto jest, niech pan spojrzy.

— Doskonale, wierzę pani — mocniej rozdrażniony, odparł Kistunow — ale powtarzam, to nas nie dotyczy. Dziwna i nawet śmieszna historia! Czy mąż pani nie wie, dokąd się trzeba zwracać?

— On, Wasza Ekscelencjo, nic nie wie i tylko powtarza ciągle w kółko: — „Nie twoja sprawa, wynoś się!…” — A czyjaż to sprawa?!… Przecież na moim karku siedzi! Na moim!

Kistunow znowu zwrócił się do Szczukinej i począł jej tłumaczyć, jaka jest różnica między wydziałem wojskowo-lekarskim a prywatnym bankiem. Słuchała uważnie, potakiwała głową, w końcu zaś rzekła:

— Tak, tak, tak… rozumiem, proszę pana. W takim razie niech Ekscelencja każe mi wydać chociażby piętnaście rubli. Gotowa jestem wziąć nie wszystko od razu…

— Uf… — odetchnął ciężko Kistunow, odrzuciwszy głowę w tył. — Nie można pani wbić w głowę tego, co mówię! Niechże pani zrozumie nareszcie, że zwracać się do nas z taką prośbą, jest to to samo, co na przykład, składać podanie o rozwód w aptece albo w mennicy. Pani nie dopłacili, tak, to prawda, ale nas to obchodzi?

— Wasza Ekscelencjo, przez całe życie będę się za pana modliła, zlituj się pan nad biedną sierotą! — zaczęła płakać Szczucina. — Jestem kobieta bezsilna i bezbronna… Ledwo żyję… Z lokatorami po sądach się włócz, za męża się staraj i wedle gospodarstwa biegaj, a tu jeszcze do spowiedzi się szykuję i zięć bez posady… Tylko się zdaje, że jem i piję, a ledwo na nogach się trzymam… Całą noc nie spałam…

Kistunow poczuł, jak mu serce bije. Zrobił minę męczennika, przyłożył rękę do serca i począł znowu jeszcze raz to samo tłumaczyć Szczukinej, ale głos mu się zerwał…

— Nie, przepraszam, nie mam sił z panią mówić — powiedział i machnął ręką. — Aż mi się w głowie kręci. Pani i nam przeszkadza, i sama czas traci. Uff, Aleksy Mikołajewiczu — zwrócił się do jednego z urzędników — niech pan, z łaski swojej, postara się tę sprawę wytłumaczyć pani Szczukinej.

Kistunow pozałatwiał wszystkich interesantów, wrócił do swego gabinetu, podpisał z dziesięć dokumentów, a Aleksy Mikołajewicz wciąż jeszcze zajęty był Szczukiną. Siedząc u siebie w gabinecie, Kistunow długo słyszał dwa głosy: monotonny, powściągliwy bas Aleksego Mikołajewicza i płaczliwy, skwierczący głos Szczukinej.

— Jestem kobieta chora — mówiła Szczukina — może na pozór jestem krzepka, ale jeżeli się przyjrzeć, to we mnie ani jednej żyłki zdrowej nie ma. Ledwo na nogach stoję i apetyt straciłam… wprawdzie, piłam dziś kawę, ale zupełnie nie czułam jej smaku.

A Aleksy Mikołajewicz tłumaczył jej różnice między wydziałami i skomplikowany system składania podań. Wkrótce jednak się zmęczył i prosił o zastępstwo buchaltera.

— Wyjątkowo nieznośne babsko — oburzał się Kistunow, łamiąc sobie palce i co chwila podchodząc do karafki z wodą. — Jakaś idiotka, podeszwa! Mnie prawie zamęczyła i ich zgnębi — wstrętna! Uf! jak mi serce bije.

W pół godziny potem zadzwonił. Przyszedł Aleksy Mikołajewicz.

— No, cóż tam z tą babą?

— W żaden sposób nie możemy jej się pozbyć! Jesteśmy już wprost z sił wyczerpani. My swoje, ona swoje.

— Ja… ja nie mogę znieść jej głosu… Chory jestem… nie wytrzymam…

— Zawołam szwajcara — powiedział Aleksy Mikołajewicz — niech ją wyrzuci.

— Ależ nie, nie! — zląkł się Kistunow. — Zacznie wrzeszczeć, a w tym domu mieszka wielu lokatorów i diabli wiedzą, co o nas pomyślą… Postarajcie się, moi drodzy, jakoś jej wytłumaczyć, że jej sprawa nas nie dotyczy.

Po chwili znowu zadźwięczał głos Aleksego Mikołajewicza. Po kwadransie zaś jego bas ustąpił donośnemu tenorowemu głosowi buchaltera.

— Wy-jąt-kowo nieznośna baba! — oburzał się Kistunow, nerwowo wzruszając ramionami. — Głupia, jak gęś, pal ją diabli! Zdaje się, że znowu wraca moja podagra… Znowu migrena…

W sąsiednim pokoju Aleksy Mikołajewicz, wreszcie zupełnie wyczerpany, uderzył palcem w stół, a potem zaś dotknął się czoła:

— Słowem, pani ma na plecach nie głowę, a ot co…

— No, proszę, proszę — obraziła się stara — swojej żonie stukaj!… Ananas!… Ręce przy sobie trzymaj!

Patrząc na nią z nienawiścią i wściekłością, jakby ją chciał połknąć, Aleksy Mikołajewicz wyrzekł cichym, przytłumionym głosem:

— Wynoś się stąd!

— Co-o?! — zawyła nagle Szczukiną. — Jak pan śmie?! Jestem słaba, bezbronna kobieta. Jak pójdę do adwokata, to po tobie śladu nie zostanie. Trzech lokatorów wpakowałam do kozy, a za twoje zuchwałe słowa będziesz się jeszcze u nóg moich tarzał. Ja do waszego generała pójdę. Wasza Ekscelencjo! Wasza Ekscelencjo!…

— Wynoś się stąd, cholero jedna! — zaryczał Aleksiej Mikołajewicz.

Kistunow otworzył drzwi i wyjrzał do kancelarii.

— Co się stało? — spytał płaczliwym głosem.

Szczukina, czerwona jak rak, stała pośrodku pokoju i przewracając oczami, uderzała palcem w powietrze przed siebie. Opodal urzędnicy banku, również czerwoni ze zmęczenia, zmordowani, spoglądali na siebie wzajemnie.

— Wasza Ekscelencjo — rzuciła się ku Kistunowowi Szczukina. — Oto ten, ten tutaj! — wskazała na Aleksego Mikołajewicza — postukał palcem po stole, a potem po czole… Pan mu kazał sprawę rozpatrzeć, a on się naigrawa! Jestem słaba, bezbronna kobieta. Mój mąż jest asesorem kolegialnym, a ja sama jestem majorówna!

— Dobrze, proszę pani — zajęczał Kistunow — ja rozpatrzę… postaram się… Niech pani przyjdzie… później.

— A kiedy dostanę, Wasza Ekscelencjo? Mnie pieniądze dziś są potrzebne.

Kistunow drżącą ręką potarł czoło, westchnął i znów jął tłumaczyć rzecz całą od początku.

— Łaskawa pani, ja już powiedziałem. Tu jest bank, instytucja prywatna, handlowa. Czego pani od nas chce? I niech pani nareszcie zrozumie, że pani nam przeszkadza.

Szczukina wysłuchała i westchnęła.

— Tak, tak — potakiwała. — Ale niech pan będzie łaskaw, całe życie będę się za pana modliła, Ekscelencjo, proszę być dla mnie wyrozumiałym, jak ojciec rodzony. Jeżeli świadectwa lekarskie nie wystarczą, to mogę przedstawić świadectwa z cyrkułu. Niech pan każe wydać mi pieniądze.

Kistunowowi zamroczyło się w oczach. Wydął powietrze, jakie tylko miał w płucach, i bez sił upadł na krzesło.

— Ile pani chce? — zapytał słabym głosem.

— Dwadzieścia cztery ruble trzydzieści sześć kopiejek.

Kistunow wyjął z kieszeni pugilares, odliczył dwadzieścia pięć rubli i podał Szczukinej.

— Bierz… i odchodź!…

Szczukina zawinęła w chustkę pieniądze, schowała je i ze słodkim, delikatnym, nawet zalotnym uśmiechem spytała:

— Wasza Ekscelencjo, a czy nie mógłby mój mąż znowu wrócić na posadę?

— Odjeżdżam… jestem chory… — powiedział Kistunow mdlejącym głosem. — Mam straszne bicie serca…

A gdy rzeczywiście wyszedł do domu, Aleksy Mikołajewicz posłał woźnego po krople laurowe i wszyscy urzędnicy, zażywszy po dwadzieścia kropel, dopiero zasiedli do dalszej pracy; Szczukina zaś siedziała jeszcze około dwóch godzin w przedpokoju i rozmawiała z odźwiernym, oczekując powrotu Kistunowa.

Przyszła i następnego dnia.

31 sierpnia 2016 0 comments
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Adam Asnyk - "Między nami nic nie było" - czytanki.pl
https://www.czytanki.pl/wp-content/uploads/2016/08/adam-asnyk-miedzy-nami-nic-nie-bylo_1.mp3
AudiobookiWiersze i wierszyki

Między nami nic nie było

by Katarzyna Jerzykowska 31 sierpnia 2016

Adam Asnyk

Między nami nic nie było

Między nami nic nie było!
Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych!
Nic nas z sobą nie łączyło —
Prócz wiosennych marzeń zdradnych;

Prócz tych woni, barw i blasków,
Unoszących się w przestrzeni;
Prócz szumiących śpiewem lasków
I tej świeżej łąk zieleni;

Prócz tych kaskad i potoków,
Zraszających każdy parów,
Prócz girlandy tęcz, obłoków,
Prócz natury słodkich czarów;

Prócz tych wspólnych, jasnych zdrojów,
Z których serce zachwyt piło;
Prócz pierwiosnków i powojów,—
Między nami nic nie było!

 

31 sierpnia 2016 0 comments
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Tadeusz Boy-Żeleński - "Replika kobiety polskiej" - czytanki.pl
https://www.czytanki.pl/wp-content/uploads/2016/08/tadeusz-boy-zelenski-slowka-zbior-replika-kobiety-polskiej.mp3
AudiobookiWiersze i wierszyki

Replika kobiety polskiej

by Katarzyna Jerzykowska 31 sierpnia 2016

Tadeusz Boy-Żeleński

Słówka (zbiór)

Replika kobiety polskiej

 

 

(autorki listu otwartego) na odpowiedź młodzieńca polskiego

Nie tobie, mój Sowizdrzale,
Złotowłosy piękny paziu,
Nie tobie, mój słodki Aziu,
Taka przystała odpowiedź
Na tęsknoty me i żale,
Na mojego serca spowiedź!
Ty niewdzięczny, ty niepomny,
Ty, pieszczony jak Żuanek,
Mentor panieneczki skromnej,
Półdziewicy półkochanek,
Ty, bawidełko mężatek,
Feblik matek, wdów gagatek,
Spowiednik arystokratek,
Ty, co piłeś do przesytu
Zmysłów mych najskrytsze dreszcze,
Coś dziś cały ciepły jeszcze
Od puchu mojej pościeli,
Ty — mi mówisz o kądzieli!
Więc ty, mimo twego sprytu,
Nie poznałeś mnie na tyle,
Że dla ciebie dokumentem
Są Marynie i Maryle?
Że dla ciebie pismem świętem
Są Aniele i Anielki,
I ten ckliwy produkt wszelki
*Waszej* wytrzebionej «*jaźni*»,
*Waszej* smutnej wyobraźni!?

Więc te cuda polskich dziewic,
Swojskiej cnotki miły zapach,
Te gosposie i te Zosie,
Które sobie przy bigosie
Fantazjował pan Mickiewicz,
Aby znaleźć w nich pociechę
Po swoich miłosnych klapach,
Czyjejż są tęsknoty echem?
Czyjeż ideały godne?
A te, w czułym atramencie
Urodzone nimfy wodne
Pana Słowackiego Jula,
O którego… mankamencie
Wie dzisiaj każda smarkula,
I który mu wypomina
Nawet *Świderska Alina*!!
A ten… trzeci wasz poeta…
No, ten… hrabia… z dużym nosem,
Któremu każda kobieta,
Co ją ujrzał bez bielizny,
Była symbolem Ojczyzny,
A łóżko ofiarnym stosem!
(Tak w męczeństwa aureoli
Z każdą popływał w gondoli,
Potem — ona poszła z dzieckiem,
A on rozmawiał z Czarnieckim).
Powiedz, proszę, z jakiej racji
Ja mam brać odpowiedzialność
Za tych figur monstrualność,
Wylęgłych w imaginacji
Rozmaitych takich panów!
Więc te przeróżne perwersje
Lechickich erotomanów,
Polskie matki, polskie żony,
Te Grażyny i Aldony
Ty chcesz uważać za wersję
Autentyczną kobiecości?
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
To się można wściec ze złości!!

Zostaw całą tę bibułę,
Złotowłosy paziu słodki,
Zostaw te androny czułe,
Wielkich duchów małe plotki!
Wierz mi, wszyscy ci poeci
To są duże, stare dzieci,
I najgłupsza panna z pensji
Nie ma tak śmiesznych pretensji.
Że ktoś stworzył «Tadeusza»,
Winszuję mu sercem całem,
Lecz czyż każdego geniusza
Mam nagradzać własnym ciałem?
Płacić długi społeczeństwa
Ceną mojego panieństwa?
Zapytajcie się Maryli:
Opowie wam każdej chwili,
Czuje w kościach do tej pory
Te filareckie amory
I ten poetycki kierat,
W jaki wprzągł ją pan literat!
W niewinności szukał chluby,
Mleczkiem pijał zdrowie «lubej»,
Ballad płodził całe łokcie,
Z sercem czystszym niż paznokcie
Mierzył, zbrojny w pancerz wiary,
*Siłę* (męską!) *na zamiary*!
Takie ma kobieta szanse,
Gdy się z wieszczem wda w romanse:
A niech która się odważy
Zerwać nici tych szantaży,
Śluza przekleństw się otwiera:
«Puchu marny» et cetera!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Pójdź, mój paziu, chwile płyną,
Nie dla nas ta gra słów pusta,
Gdy pić zechcesz życia wino,
Zawsze znajdziesz moje usta.
Choć *pod oknem* trubadury
Giną w lirycznej agonii,
Drwij z całej literatury,
Oknem właź bez ceremonii!

 

31 sierpnia 2016 0 comments
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Tadeusz Boy-Żeleński - "Jak wygląda niedziela oglądana przez okulary Jana Lemańskiego" - czytanki.pl
https://www.czytanki.pl/wp-content/uploads/2016/08/tadeusz-boy-zelenski-slowka-zbior-jak-wyglada-niedziela.mp3
AudiobookiWiersze i wierszyki

Jak wygląda niedziela oglądana przez okulary Jana Lemańskiego

by Katarzyna Jerzykowska 31 sierpnia 2016

Tadeusz Boy-Żeleński

Słówka (zbiór)

Jak wygląda niedziela
oglądana przez okulary Jana Lemańskiego

 

By uniknąć ambarasu
Wzięto Rok za miarę czasu.

Dzielą go (bardzo wygodnie)
Na miesiące i tygodnie.

Tydzień znów z grubsza podzielę
Na zwykłe dni i Niedzielę.

Do pracy są zwykłe dzionki,
A Niedziela dla małżonki.

W ten dzień, by największa ciura
Wyzwolona jest od biura.

Każdy ze swoją niewiastą
Rad wybiera się za miasto.

Podaj ramię magnifice
I jazda z nią na ulicę.

Oczywista, że i dziatki
Spieszą obok swego tatki.

Przodem Maryjka, a za nią
Klementynka, Brzuś i Franio.

W ciągu miłej tej podróży
Człowiek trochę się zakurzy.

Szkoda nowej sukni w groszki:
Szukaj, mężusiu, dorożki.

Każda, jak to zwykle w święta,
Odpowiada ci: zajęta.

Żona ci wypruwa flaki:
«Bo ty zawsze jesteś taki».

Ożywiona tą gawędką
Droga mija dosyć prędko.

Szczęściem wzbiera miejskie łono,
Gdy trawkę widzi zieloną.

Już was tylko przestrzeń krótka
Oddziela od piwogródka.

Ale, kto ma liczną dziatwę,
Nic mu w życiu nie jest łatwe.

Franio się przestraszył gęsi,
A Maryjka woła «ęsi».

Brzusiowi pot spływa z czoła
I co gorsza nic nie woła.

Wszystko mija, więc szczęśliwie
Siedzicie wreszcie przy piwie.

Miło słyszeć jest Trawiatę
W wykonaniu firmy «Pathé».

Kiedy człowiek sobie podje,
Dziwnie tkliw jest na melodie.

Ogryzając z kurcząt kości
Nucisz «za zdrowie miłości…»

Ociężałym nieco krokiem
Wracasz do dom późnym zmrokiem.

Teraz wielka pantomina:
Do snu kładzie się rodzina.

Najpierw Maryjka, a za nią
Klementynka, Brzuś i Franio.

Patrzysz łakomie, jak żona
Rozdziewa pierś i ramiona.

Słońce, wieś, Trawiata, piwo,
Myśli płyną ci leniwo.

A finał ekskursji całej:
Nowy bąk za trzy kwartały.

 

31 sierpnia 2016 0 comments
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Tadeusz Boy-Żeleński - "Proroctwo królowej Jadwigi" - czytanki.pl
https://www.czytanki.pl/wp-content/uploads/2016/08/tadeusz-boy-zelenski-slowka-zbior-proroctwo-krolowej-jadwigi.mp3
AudiobookiFragmenty książekPiosenki i kołysanki

Proroctwo królowej Jadwigi

by Katarzyna Jerzykowska 31 sierpnia 2016

Tadeusz Boy-Żeleński

Piosenki „Zielonego Balonika”

Proroctwo królowej Jadwigi

(Ze śpiewów historycznych)

/ (1 melodia) /

Zaledwie czas świtania
Po zamku już ugania
Jagiełło,
Skirgiełło,
(Skąd im się to wzięło? )
— Krzyżackiej dość intrygi!
Król woła do Jadwigi:
Jadwisia,
Daj pysia,
Wielka wojna dzisia!

/ (2 melodia) /

Rzecze w te słowa
Słodka królowa:
Mój miły Władku,
Masz w bród dostatku,
Po cóż ci diabli
Nadstawiać szabli,
Jeszcze, broń Boże,
Kto w łeb dać może.

/ (1 melodia) /

Ofuknie ją Jagiełło:
Ja wiekopomne dzieło
Sposobię,
I zrobię,
Wyperswaduj sobie!
Zrozumże, moja śliczna,
Że misja historyczna
To karta
Niestarta,
Paru guzów warta!

/ (Trio) /

Chytrze Królowa
Śmieje się w głos:
«Różne siurpryzy chowa
Kapryśny los…
Ja już od urodzenia
Mam dar jasnowidzenia
I do społecznych kwestii mam bajeczny nos…

Dwie silne pięści
Pan Bóg ci dał,
Niech ci się, Władku, szczęści
*Na polach chwał…*
Dziś górą ciężka łapa,
Lecz kiedyś straszna klapa,
Ach, kiedyś lada chłystek będzie z nas się śmiał.

/ (2 melodia) /

Już światło bucha,
Nowego ducha
Świta zaranie,
Nic nie zostanie
Z militaryzmu
Oprócz komizmu,
A z twej wielkości
Spróchniałe kości…

Inne ja wolę
Działania pole,
Inna potęga
Wieczności sięga
I nie wygasa —
A nią jest *prasa*!
Bez jej ochrony
Chwieją się trony…»

/ (1 melodia) /

Nie słucha — dosiadł konia,
W Grunwaldzkie pędzi błonia
Na znoje
I boje,
Tępić wrogi swoje…
Ona nie bita w ciemię,
Zakłada Akademie,
Stypendia,
Kompendia,
Różne inne endia.

/ (2 melodia) /

Powstają bursy,
Przeróżne kursy,
Literaturę
Dźwiga się w górę;
Goły poeta
Dostał kotleta,
Piszą chłopczyki
Panegiryki…

Skryby zgłodniałe
Pieją jej chwałę,
Przy kuflu piwa
Krzyczą: Evviva!
«Cóż to za dama!»
Huczy reklama,
Na święty zydel
Sadza ją Rydel…

/ (1 melodia) /

O wielka ty królowo,
Prorocze Twoje słowo
Z niemałą
Twą chwałą
Faktem dziś się stało;
Bo nikt w dzisiejszym czasie
Bez stosuneczków w prasie
— To, panie,
Gadanie —
Świętym nie zostanie…

Pisane w r. 1907.

 

31 sierpnia 2016 0 comments
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Nowsze
Starsze

Pozostańmy w kontakcie

Facebook Twitter Instagram Youtube

Najnowsze czytanki

  • Wiosna

  • Wiosna

  • Wiosna

  • Wiosna

  • Góra Kikineis

  • Jak modlitwa ochrania przed złodziejami

Reklama

Portal dla kobiet, przyszłych i obecnych mam


Całoroczne domki w Bieszczadach

Jak przygotować się do porodu?

Kategorie

  • Audiobooki (197)
  • Bajki i baśnie (236)
  • Fragmenty książek (45)
  • Inne (65)
    • Cytaty (26)
    • Dla dorosłych (7)
    • Polskie (7)
    • Przysłowia (2)
    • Zagadki (14)
    • Zagraniczne (2)
  • Okolicznościowe (39)
    • Boże Narodzenie (15)
    • Dzień babci (13)
    • Dzień dziadka (7)
    • Wielkanoc (7)
  • Piosenki i kołysanki (5)
  • Powieść (34)
  • Wiersze i wierszyki (424)
    • Rymowanki i wyliczanki (74)

Czytanki, Bajki, Opowiadania, Baśnie, Cytaty, Powiedzenia, Powieści, Wyliczanki, Kołysanki, Audiobooki to wszystko dla dzieci – do czytania, słuchania lub drukowania. Znane baśnie i bajki dla dzieci w każdym wieku – Andersena, braci Grimm i inne.

Kontakt

Masz jakieś czytanki, bajki, opowiadania, które chcesz zamieścić na naszej stronie? A może potrzebujesz abyśmy napisali coś specjalnie dla Ciebie? Jeśli tak, to wyślij do nas wiadomość:

Email:  kontakt@czytanki.pl

  • Facebook
  • Twitter
  • Instagram
  • Pinterest
  • Youtube

@2015 - 2025 - All Right Reserved. Realizacja: www.woh.group

Powiadomienie o plikach cookies: czytanki.pl korzysta z plików cookies. Pozostając na tej stronie, wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookies.Zamknij
Polityka prywatności i ciasteczka

Privacy Overview

This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary
Always Enabled
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Non-necessary
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
SAVE & ACCEPT
czytanki.pl
  • Bajki i baśnie
  • Powieść
  • Okolicznościowe
    • Boże Narodzenie
    • Wielkanoc
    • Dzień babci
    • Dzień dziadka
    • Dzień matki
  • Piosenki i kołysanki
  • Wiersze i wierszyki
    • Rymowanki i wyliczanki
  • Audiobooki
  • Inne
    • Cytaty
    • Fragmenty książek
    • Dla dorosłych
    • Przysłowia
    • Zagadki
    • Zagraniczne