6,7K
Była pewnego razu jedna stara koza, która miała siedem koźlątek. Kochała je bardzo, jak każda matka kocha swoje dzieci. Pewnego razu poszła koza do lasu po trawę, a przed odejściem rzekła do dziatek:
– Drogie dziatki, idę teraz do lasu, strzeżcie się wilka; gdyby się tu dostał, pożarłby was wszystkie ze skórą i kośćmi. Umie on dobrze udawać, ale poznacie go po grubym głosie i czarnych łapach.
Koźlęta odparły:
– Kochana mateczko, możesz być spokojna, będziemy bardzo uważać!
Koza meknęła zadowolona i poszła do lasu.
Nie minęło wiele czasu, gdy zapukał ktoś do drzwi i zawołał:
– Otwórzcie, drogie dziatki, to ja, wasza matka! Wróciłam już z lasu i każdemu przyniosłam coś w podarunku. Ale gdy koźlątka usłyszały gruby głos, poznały, że to był wilk.
– Nie otworzymy ci – zawołały – nasza mateczka ma miły i cienki głosik, a ty masz głos gruby! Nie jesteś naszą mateczką, lecz złym wilkiem!
Pobiegł więc wilk do sklepu i kupił sobie wielki kawał kredy. Gdy go zjadł, głos jego natychmiast stał się cienki i delikatny. Potem wrócił de drzwi, zapukał i zawołał:
– Otwórzcie, drogie dziatki, to ja, wasza matka! Wróciłam już z lasu i każdemu przyniosłam coś w podarunku.
Ale koźlątka dojrzały czarną łapę, którą wilk wsadził w okienko, i zawołały:
– Nie otworzymy ci, nasza mateczka nie ma czarnych łap jak ty! Nie jesteś naszą mateczką, lecz złym wilkiem! Pobiegł więc wilk do piekarza i powiedział:
– Uderzyłem się w łapę, nasmaruj ją ciastem. Potem pobiegł do młynarza i powiedział:
– Nasyp mi mąki na łapę.
Młynarz domyślił się, że wilk chce kogoś oszukać, i wzbraniał się, ale wilk powiedział:
– Jeżeli nie uczynisz tego, to cię pożrę.
Wtedy młynarz przeląkł się i pobielił mu łapę mąką. Teraz wilk pobiegł po raz trzeci do chaty, zastukał i zawołał:
– Otwórzcie, drogie dziatki, to ja, wasza matka! Wróciłam już z lasu i każdemu przyniosłam coś w podarunku. Ale koźlęta zawołały:
– Pokaż nam swoją łapę, żebyśmy się mogły przekonać, czy jesteś naszą mateczką.
Wilk wsunął umączoną łapę w okienko, a gdy koźlęta ją ujrzały, myśląc, że to powraca ich mateczka, otworzyły drzwi. Ale w drzwiach ukazał się – wilk! Koźlęta przeraziły się i próbowały się ukryć. Jedno wlazło pod stół, drugie pod łóżko, trzecie do pieca, czwarte do kuchni, piąte do szafy, szóste pod umywalnię, siódme do skrzynki ściennego zegara. Ale wilk odnalazł je szybko i niedługo się z nimi bawił: połknął jedno po drugim; tylko najmłodszego koźlątka w skrzynce zegarowej nie mógł znaleźć. Kiedy się już zły wilk najadł do syta, wygramolił się z domu, legł na zielonej łączce pod drzewem i zasnął chrapiąc głośno.
Wkrótce potem wróciła z lasu stara koza. Ach, cóż ujrzała! Drzwi stały otworem, stół, krzesła i ławki były poprzewracane, umywalnia potłuczona, poduszki i kołdra ściągnięte z łóżka. Poczęła szukać swoich dziatek, ale nigdzie nie mogła ich znaleźć. Daremnie wołała je po imieniu, nikt nie odpowiadał. Dopiero gdy zawołała najmłodsze koźlątko. usłyszała głosik:
– Tu jestem, droga mamo, w skrzynce od zegara. Biedna koza wydobyła koźlątko z ukrycia, ono zaś opowiedziało jej, że przyszedł wilk i pożarł wszystkich. Możecie sobie wyobrazić, jak gorzko płakała biedna koza po swoich koźlątkach!
Wreszcie wyszła, w rozpaczy, przed dom na łąkę, a koźlątko biegło za nią. Wtem ujrzała leżącego pod drzewem wilka, który chrapał, aż drżały gałęzie. Obejrzała go ze wszystkich stron i spostrzegła nagle, że w brzuchu jego coś się porusza i…
„O Boże – pomyślała koza – czyżby moje biedne dziatki były jeszcze żywe?!”
Prędko posłała najmłodsze koźlę do domu po nożyczki, igłę i nitkę. Patem rozcięła wilkowi brzuch i w tejże chwili wszystkie koźlątka, całe i zdrowe, wyskoczyły z brzucha wilczyska, który w pośpiechu ich nie pogryzł, lecz połknął w całości.
Toż to była radość dopiero! Koźlęta ściskały swą kochaną mateczkę, a koza z radości skakała do góry!
Potem rzekła:
– Teraz biegnijcie szybko i przynieście mi tyle ciężkich kamieni, ile udźwigniecie!
Siedem koźlątek naznosiło w mig mnóstwo kamieni, a koza nakładła wilkowi w brzuch, ile wlazło. Potem prędko zaszyła mu brzuch, a wilk nawet się nie obudził.
Kiedy się wilk nareszcie wyspał porządnie, wstał, ale ponieważ kamienie w żołądku wzbudziły w nim wielkie pragnienie, pobiegł do studni, aby się napić wody. Ale gdy tylko ruszył z miejsca, kamienie poczęły uderzać jeden o drugi w jego brzuchu. Wykrzyknął wtedy:
– Co się tak tłucze w moim brzuchu,
Dlaczego takie mam pragnienie?
Myślałem, żem koźlątka połknął,
A to są chyba kamienie!
A gdy przyszedł do studni i nachylił się nad wodą, ciężkie kamienie wciągnęły go w głąb wody.
Kiedy to ujrzały koźlątka, przybiegły i zawołały głośno:
– Zginął zły wilk! Zginął zły wilk! – I tańczyć poczęły ze swą mateczką dokoła studni.
Bracia Grimm
O wilku i siedmiu koźlątkach
Była pewnego razu jedna stara koza, która miała siedem koźlątek. Kochała je bardzo, jak każda matka kocha swoje dzieci. Pewnego razu poszła koza do lasu po trawę, a przed odejściem rzekła do dziatek:
– Drogie dziatki, idę teraz do lasu, strzeżcie się wilka; gdyby się tu dostał, pożarłby was wszystkie ze skórą i kośćmi. Umie on dobrze udawać, ale poznacie go po grubym głosie i czarnych łapach.
Koźlęta odparły:
– Kochana mateczko, możesz być spokojna, będziemy bardzo uważać!
Koza meknęła zadowolona i poszła do lasu.
Nie minęło wiele czasu, gdy zapukał ktoś do drzwi i zawołał:
– Otwórzcie, drogie dziatki, to ja, wasza matka! Wróciłam już z lasu i każdemu przyniosłam coś w podarunku. Ale gdy koźlątka usłyszały gruby głos, poznały, że to był wilk.
– Nie otworzymy ci – zawołały – nasza mateczka ma miły i cienki głosik, a ty masz głos gruby! Nie jesteś naszą mateczką, lecz złym wilkiem!
Pobiegł więc wilk do sklepu i kupił sobie wielki kawał kredy. Gdy go zjadł, głos jego natychmiast stał się cienki i delikatny. Potem wrócił de drzwi, zapukał i zawołał:
– Otwórzcie, drogie dziatki, to ja, wasza matka! Wróciłam już z lasu i każdemu przyniosłam coś w podarunku.
Ale koźlątka dojrzały czarną łapę, którą wilk wsadził w okienko, i zawołały:
– Nie otworzymy ci, nasza mateczka nie ma czarnych łap jak ty! Nie jesteś naszą mateczką, lecz złym wilkiem! Pobiegł więc wilk do piekarza i powiedział:
– Uderzyłem się w łapę, nasmaruj ją ciastem. Potem pobiegł do młynarza i powiedział:
– Nasyp mi mąki na łapę.
Młynarz domyślił się, że wilk chce kogoś oszukać, i wzbraniał się, ale wilk powiedział:
– Jeżeli nie uczynisz tego, to cię pożrę.
Wtedy młynarz przeląkł się i pobielił mu łapę mąką. Teraz wilk pobiegł po raz trzeci do chaty, zastukał i zawołał:
– Otwórzcie, drogie dziatki, to ja, wasza matka! Wróciłam już z lasu i każdemu przyniosłam coś w podarunku. Ale koźlęta zawołały:
– Pokaż nam swoją łapę, żebyśmy się mogły przekonać, czy jesteś naszą mateczką.
Wilk wsunął umączoną łapę w okienko, a gdy koźlęta ją ujrzały, myśląc, że to powraca ich mateczka, otworzyły drzwi. Ale w drzwiach ukazał się – wilk! Koźlęta przeraziły się i próbowały się ukryć. Jedno wlazło pod stół, drugie pod łóżko, trzecie do pieca, czwarte do kuchni, piąte do szafy, szóste pod umywalnię, siódme do skrzynki ściennego zegara. Ale wilk odnalazł je szybko i niedługo się z nimi bawił: połknął jedno po drugim; tylko najmłodszego koźlątka w skrzynce zegarowej nie mógł znaleźć. Kiedy się już zły wilk najadł do syta, wygramolił się z domu, legł na zielonej łączce pod drzewem i zasnął chrapiąc głośno.
Wkrótce potem wróciła z lasu stara koza. Ach, cóż ujrzała! Drzwi stały otworem, stół, krzesła i ławki były poprzewracane, umywalnia potłuczona, poduszki i kołdra ściągnięte z łóżka. Poczęła szukać swoich dziatek, ale nigdzie nie mogła ich znaleźć. Daremnie wołała je po imieniu, nikt nie odpowiadał. Dopiero gdy zawołała najmłodsze koźlątko. usłyszała głosik:
– Tu jestem, droga mamo, w skrzynce od zegara. Biedna koza wydobyła koźlątko z ukrycia, ono zaś opowiedziało jej, że przyszedł wilk i pożarł wszystkich. Możecie sobie wyobrazić, jak gorzko płakała biedna koza po swoich koźlątkach!
Wreszcie wyszła, w rozpaczy, przed dom na łąkę, a koźlątko biegło za nią. Wtem ujrzała leżącego pod drzewem wilka, który chrapał, aż drżały gałęzie. Obejrzała go ze wszystkich stron i spostrzegła nagle, że w brzuchu jego coś się porusza i…
„O Boże – pomyślała koza – czyżby moje biedne dziatki były jeszcze żywe?!”
Prędko posłała najmłodsze koźlę do domu po nożyczki, igłę i nitkę. Patem rozcięła wilkowi brzuch i w tejże chwili wszystkie koźlątka, całe i zdrowe, wyskoczyły z brzucha wilczyska, który w pośpiechu ich nie pogryzł, lecz połknął w całości.
Toż to była radość dopiero! Koźlęta ściskały swą kochaną mateczkę, a koza z radości skakała do góry!
Potem rzekła:
– Teraz biegnijcie szybko i przynieście mi tyle ciężkich kamieni, ile udźwigniecie!
Siedem koźlątek naznosiło w mig mnóstwo kamieni, a koza nakładła wilkowi w brzuch, ile wlazło. Potem prędko zaszyła mu brzuch, a wilk nawet się nie obudził.
Kiedy się wilk nareszcie wyspał porządnie, wstał, ale ponieważ kamienie w żołądku wzbudziły w nim wielkie pragnienie, pobiegł do studni, aby się napić wody. Ale gdy tylko ruszył z miejsca, kamienie poczęły uderzać jeden o drugi w jego brzuchu. Wykrzyknął wtedy:
– Co się tak tłucze w moim brzuchu,
Dlaczego takie mam pragnienie?
Myślałem, żem koźlątka połknął,
A to są chyba kamienie!
A gdy przyszedł do studni i nachylił się nad wodą, ciężkie kamienie wciągnęły go w głąb wody.
Kiedy to ujrzały koźlątka, przybiegły i zawołały głośno:
– Zginął zły wilk! Zginął zły wilk! – I tańczyć poczęły ze swą mateczką dokoła studni.