283
Jacob i Wilhelm Grimm
Zwierzęta Pana i diabła
Pan Bóg stworzył wszystkie zwierzęta i wybrał sobie wilki, żeby mu służyły za psy. Tylko o kozie zapomniał. Diabeł wziął się także do dzieła, chciał i on coś stworzyć, porobił więc kozy z pięknymi długimi ogonami. Po drodze na pastwisko zaczepiały zwykle ogonami o ciernie, a diabeł musiał włazić między kłujące krzaki i wyplątywać je stamtąd z największym trudem. Rozzłościł się w końcu i poodgryzał wszystkim kozom ogony, co zresztą do dziś widać po ich krótkich kikutach.
Zostawiał je też same na pastwisku, ale zdarzyło się pewnego razu, że Pan Bóg zauważył, jak obgryzały drzewa owocowe, to znów niszczyły szlachetną winorośl czy inne delikatne rośliny. Żal go wielki ogarnął i w swej łaskawości i dobroci poszczuł kozy wilkami, które je rozszarpywały, kiedy te wlazły w szkodę. Na wieść o tym diabeł stanął przed Bożym obliczem i rzekł:
– Twoje stworzenie rozszarpało mi moje.
Pan Bóg mu na to odpowiedział:
– To po coś je stworzył na cudzą szkodę?
A diabeł znowu:
– Nie mogłem inaczej. Sam przecież dybię na krzywdę innych, więc to, co stworzyłem, musiało mieć podobną do mojej naturę. Drogo mi za to zapłacisz.
– Dobrze, zapłacę ci, przyjdź, kiedy dęby liście stracą, wtedy pieniądze będą już na ciebie czekały.
Skoro tylko liście z dębów obleciały, diabeł zjawił się i zażądał swej należności. Pan Bóg zaś rzekł:
– W kościele w Konstantynopolu rośnie dąb, z którego liście jeszcze nie obleciały.
Wśród wycia i przekleństw diabeł ruszył na poszukiwanie owego dębu, przez pół roku błądził po rozmaitych pustaciach, nim go odnalazł, a kiedy wrócił przez tron Boga, wszystkie inne dęby pokryły się już świeżymi listkami. Musiał się więc pożegnać z nadzieją odzyskania długu i ze złości wszystkim pozostałym przy życiu kozom powykłuwał oczy i wprawił im własne.
Dlatego też kozy mają diabelskie oczy i obgryzione ogony, a sam diabeł chętnie przybiera ich postać.