Maria Konopnicka
W piwnicznej izbie
W piwnicznej izbie zmrok wczesny pada,
Wilgotny a ponury;
M臋tnymi szyby drobne okienko
Na brudne patrzy mury.
W piwnicznej izbie g艂os dziecka s艂ycha膰:
To westchnie, to zagada…
Ojciec chleb czarny wykuwa m艂otem,
Przy igle matka blada.
„Moja mate艅ko! Moja rodzona!
Jak te偶 tam na wsi onej ?
Czy te偶 tam dzieci chodz膮 w s艂oneczku,
Po trawce, po zielonej?
I nie mieszkaj膮, jak my, w piwnicy?
I widz膮 het… ob艂oki?”
„Oj, widz膮, synku, wszy艣ciutko widz膮,
Calu艣ki 艣wiat szeroki!
Oj, widz膮 one pola i lasy
I 艂膮ki i zagaj臋;
Widz膮, jak s艂onko idzie do morza
I jak zn贸w rankiem wstaje…
Widz膮, jak p艂ugi rzn膮 wiosn膮 skiby,
Jak siewacz rzuca ziarna,
Jak wo艂y ci膮gn膮 z臋bat膮 bron臋,
Jak rodzi ziemia czarna…
Oj, widz膮 one, jak 藕r贸d艂a bij膮,
Jak mokre rzeki p艂yn膮,
Jak dzikie g臋si na ug贸r lec膮,
Jak staw zarasta trzcin膮…
„A nie ma takich mur贸w doko艂a,
呕e a偶 si臋 przegi膮膰 trzeba,
呕eby cho膰. skrawek, cho膰 odrobink臋
Zobaczy膰 czasem nieba?”
„Niebo tam, synku, wszystkim otwarte,
Z wschodu na zach贸d wolne,
Czy zorza 艣wieci, czy gwiazdy wschodz膮,
Jako te kwiaty polne”.
„To i Pan Jezus bli偶ej by膰 musi
I patrzy na te dzieci…
A od nas tutaj do Pana Boga
I pacierz nie doleci…”
…………………………………..
W piwnicznej izbie j臋k zabrzmia艂 cichy,
Matka si臋 po niej krz膮ta…
W g臋stn膮cym zmroku g艂os dziecka s艂aby
Z ciemnego s艂ycha膰 k膮ta.
„Moja mate艅ko, moja rodzona,
A jak tam jest w tym polu?”
„W polu to, synku, zbo偶a a zbo偶a,
Przetkane w kwiat k膮kolu…
Takie ci owsy, takie ci 偶yta,
Ze si臋 w nich cz艂owiek schowa!
A grusza na nie cie艅 rzuca ch艂odny,
A wko艂o wo艅 chlebowa…
Spojrzysz na lewo, spojrzysz na prawo,
To k艂osy a偶 si臋 garn膮.
Jakby kto z艂ot膮 nakry艂 kurzaw膮
Ca艂膮 t臋 ziemi臋 czarn膮…
A wierzchem takie ci id膮 szumy,
Takie w powietrzu granie,
Jak kiedy, na ten przyk艂ad, w ko艣ciele
Zagraj膮 na organie…
Od spodu s艂oma, jak trzcina, stoi,
Ot, gdzie tam do niej tobie!
A takie ziarnem pe艂niu艣kie k艂osy,
A偶 k艂ad膮 si臋 po sobie!
A j臋czmie艅 to ci taki w膮saty!
A gryka taka miodna!
A lny – jak niebo… a grochy w str膮kach,
呕e ich nie przejrzysz do dna.
A tu ci zaj膮c spod miedzy smyrgnie,
Przepi贸rka w g艂os zadzwoni…
A z 艂膮ki k臋dy艣 po rosie s艂ycha膰
Sp臋tanych r偶enie koni…”
…………………………………..
W piwnicznej izbie zmrok coraz g臋stnie,
Wilgotne 艣ciany p艂acz膮…
Dziecko w ciemno艣ci oczy otwiera,
Czy czego nie zobacz膮…
…………………………………..
„Moja mate艅ko! Moja rodzona!
A jak tam na tej 艂膮ce?”
„Na 艂膮ce, synku, to trawy rosn膮,
W srebrzystej mgle stoj膮ce…
A w trawach kwiecie 偶贸艂te i bia艂e,
A bokiem modra struga,
A s艂onko sobie po niebie chodzi
I z艂otem okiem mruga…
A po mokrad艂ach bocian szczud艂uje
I 偶aby dziobem bierze…
A skowroneczek do Boga leci
I 艣piewa swe pacierze…
A dziewcz臋 idzie i kr贸wk臋 p臋dzi –
Chu艣cina i zapaska…
A kr贸wka ryczy a porykuje,
A pastuch z bicza trzaska…
Brze偶kiem, nad rowem, z艂ocieniec ro艣nie
I wierzba na fujarki…
A siwy kaczor w trzcinach si臋 zrywa.
Sznurkuje derkacz szparki…
A po przydro偶ku, pod le艣n膮 艣cian膮,
Kosiarze id膮 z kos膮,
A te dziewcz臋ta, jak g膮ski bia艂e,
W dwojakach je艣膰 im nios膮…”
…………………………………..
W piwnicznej izbie g艂os dziecka wzdycha
Z wilgotnej, brudnej ple艣ni…
A oczy jego patrz膮 w okienko,
Czy mu si臋 czasem nie 艣ni…
…………………………………..
„Moja mate艅ko! Moja rodzona,
A jak tam jest w tym lesie?”
„W lesie to, synku, szum si臋 okrutny
Po wielkich sosnach niesie!
I wielkie jakie艣 dziwy powiada
O starych onych czasach,
Co to ju偶 o nich wie艣膰 tylko lata
Po ciemnych, cichych lasach…
A taki zmrok tam zielony, 艣wie偶y,
Ze – gdzie!… i ksi膮dz sam nie ma
Na Bo偶e Cia艂o, na procesy!,
Takiego baldachima!
D臋by a jod艂y, jako te wie偶e,
Pod niebo si臋 d藕wigaj膮,
呕e i kr贸lowie w z艂otych pa艂acach
Pi臋kniejszych wie偶 nie maj膮…
A sosny 艣mig艂e szumi膮 a szumi膮,
A brzozy li艣ciem trz臋s膮,
A dzie艅 si臋 przez nie, jak sitem, sieje
I patrzy z艂ot膮 rz臋s膮…
Czasem gdzie艣 go艂膮b dziki zagrucha,
Czasem wiewi贸rka 艣wi艣nie,
A jarz臋biny w koralach stoj膮
I pachn膮 le艣ne wi艣nie…
A jakie to tam gniazda s膮 ptasz臋,
Furkania a szczebioty!
A g膮szcz ci taki, 偶e s艂o艅ce ledwo
Przeci艣nie. smu偶ek z艂oty!
A co tam 偶uczk贸w, a muszek brz臋ku,
A co tam jag贸d krasnych,
A co mch贸w tkanych, jak aksamity,
A co dzwoneczk贸w jasnych!
A owczarz sobie pod lasem stoi,
Siwe owieczki pasie,
A Kurta szczeka, a naszczekuje:
A nawr贸膰 si臋! A zasi臋!…
A z Bo偶膮 m臋k膮 krzy偶 w macierzankach
Starej mogi艂y strze偶e.
A kto tam przejdzie, ten sobie westchnie
I szepce swe pacierze…
A dech ci taki s艂odki a mocny,
Gdzie st膮pisz dooko艂a…
Bo sm贸艂ki topn膮 i mirr臋 s膮cz膮,
I zdrowiem tchn膮 tam zio艂a…”
„A to i ja bym mo偶e, male艅ko,
Ozdrowia艂 w onym lesie?
A w tej piwnicy, tom jak 藕d藕b艂o ono,
Co si臋 za wiatrem niesie…”
„Oj, ozdrawia艂by艣, synku, niebo偶臋,
M贸j ty 艣wierszczyku cichy!
A tak mi zamrzesz jeszcze przed zim膮,
Jak ten wr贸belek lichy…
Oj, ozdrowia艂by艣, synku rodzony,
M贸j ty robaczku marny!
A tak mi przyjdzie twoj膮 g艂贸we艅k臋
Zakopa膰 w do艂ek czarny!”
…………………………………..
„Nie p艂aczcie, matu艣, nie pl膮czcie ino!
Mo偶e膰 si臋 jeszcze uda…
A teraz precz mi rozpowiadajcie,
Jakie to tam s膮 cuda?”
„Oj, s膮 tam cuda, dzieci膮tko moje
Serdeczne a rodzone!
Z艂ociste 艂any, srebrzyste zdroje
I sady rozkwiecone…
Oj, s膮 tam takie cuda na niebie
I na tej bo偶ej ziemi,
呕e cz艂owiek nie wie, na co ma pierwej
Oczami patrze膰 swemi!”
„A ja偶, mate艅ko, zobacz臋 kiedy
Wszy艣ciutko, co m贸wicie?
One to ptaki w lasach graj膮ce,
One zaj膮czki w 偶ycie?
A ja偶, mate艅ko, nie taki samy,
Jako te insze dzieci,
Co to si臋 dla nich zieleni 艂膮ka
I jasne s艂onko 艣wieci?”
…………………………………..
W piwnicznej izbie ci臋偶kie westchnienie
Z ciemnego s艂ycha膰 k膮ta…
Ucich艂o dzieci臋 na swym bar艂ogu,
Matka si臋 we 艂zach krz膮ta.
W piwnicznej izbie zmierzch zapad艂 czarny,
Jako ta czarna dola…
Kt贸偶 dziecku temu da troch臋 s艂o艅ca,
Poka偶e lasy, pola?