Judyta

by Katarzyna Jerzykowska

Wacław Potocki

Judyta

Wdowę opiszę rytmem i jej dziéła,
Której hetmanem barziej być przystało.
O gdyby takich w Polszcze było siła,
Daleko by się więcej dokazało!
Ani by kozak, ani orda była
Nam ciężka, jak się dzisia Bogu zdało.
Gdzie Bóg hetmani, tam żołnierz i wdowy,
Gdzie nie, tam za nic stoi szyk gotowy.

A więc już powiem, jako się toczyło,
Jako ojczyźnie miłej pożądane
Męstwo, które ją wtenczas wybawiło,
Od tej, co igła, kądziel i strugane
Wrzeciono tej płci przyzwoite było,
Nie miecz, nie pancerz, nie polerowane
Zbroje, choć mieczem przy fortelu świętym
Wzięła zwycięstwo nad wojskiem przeklętym.

Gdy król Arfaktad pychą napuszony
Sprawił fortecę mocną, Ekbatana
Imię dał miastu, kędy wyniesiony
Mur góry równał, ani się tarana,
Ani bał szturmu, ale porażony
Nie mógł się w murach wysiedzieć od pana
Niniwe, miasta wielkiego na pozor,
Którego imię Nabuchodonozor.

A temu serce w górę wyleciało,
Pełen był buty i srogiej hardości,
Że nadeń niebo większego nie miało
Króla, tak w swojej dumał nadętości.
Lecz go to potym barzo oszukało;
Doznał, że jest Bóg, który z wysokości
Sam światem rządzi, sam berła rozdaje,
A kto królować ma po kim, podaje.

Rozpisał listy do narodów ziemie,
Aby go wszytkie za króla przyznały
I aby jego panowania brzemię
Wzięły, jeśli chcą, aby się ostały.
Bo jeżeli by na jego proszenie
Dobrowolnie mu się nie poddawały,
Grozi im musem i chce po niewoli,
Dosyć uczynić nieodmiennej woli.

Ale wzgardzone listy i posłowie,
Nic nie sprawiwszy, nazad się wracali,
Co kiedy wtenczas doszło go, a kto wie,
Jako się pychą zagniewany szali.
A tak wnet z trzaskiem rozkazał surowie,
Aby się jego książęta zjechali;
Przysiągł na swój tron i na panowanie
Znieść, co wzgardzili jego rozkazanie.

A gdy zgromadził rycerstwo i pany,
Zaraz im odkrył dumy swoje gorne,
Że chce, aby był królem zawołany
Po wszytkiej ziemi, do czego pokorne
Wota stosują; tam zaraz hetmany
Obiera, każąc im gubić odporne.
Holofernowi, z których dał buławę:
„Rozszerz imienia mego, mówi, sławę.

Zebrawszy wojska niezmierzone okiem,
Połóż królestwa pod me panowanie
Ani przepuszczaj miastom i wysokiem
Murom, ani tym, co me rozkazanie
Wzgardzili, ale po świecie szyrokiem
Uczynisz trwogę, a niech się to stanie.
O Holofernie, przysięgam na głowę,
Abyś do skutku przywiódł moję mowę”.

Ten, dosłuchawszy wolej pana swego,
Wyszedł z umysłem do krwie rozlewania.
Z prędkością zebrał wojska syryjskiego,
Wedle pańskiego czyniąc rozkazania,
Sto i trzydzieści tysięcy zbrojnego
I skarbów nabrał wedle swego zdania.
Stad, wołów, owiec, nuż i spiże inéj
Zebrał ze wszytkiej syryjskiej krainy.

A gdy wyciągnął z wojskiem swym i wozy,
Jako szarańcza, tak ziemię okrywał.
Znaczne noclegi jego i obozy,
Wszytkich miasteczek, zamków pozdobywał.
Jak lew okrutny na ziemi się sroży,
Bo w liczbie wojska srogiego opływał,
Że pełno strachu, gdzie wieść przyszła o nim,
Równo fortece i mury kładł z błoniem.

A gdy tak żaden nie mógł ujść srogiego
Miecza, ktokolwiek przeciwił się jemu,
Wnet się zjechali królowie do niego,
Dając się z państwy tyranowi temu,
Żebrzący łaski i zdrowia miłego,
Aby dał pokój umysłowi swemu,
Aby łaskawie do nich chciał przyjechać,
Jak do sług swoich, a miecza zaniechać.

To gdy on czyni, wszędzie go witają
Pospólstwo z trąby, bębny i wieńcami,
Jako nowego króla wyglądają.
Ani go przecię swoimi plęsami
Od surowości dzikiej odrażają,
Ogniem srożeje, gdy nad ich miastami.
Łaskawszy jest lew, kto się przed nim korzy,
Już go nie szarpie ani się nań sroży.

Lecz czyniąc dosyć wolej pana swego,
Którą przysięgą stwierdził mu surowo,
Aby zburzył, gdzie ujrzy co mocnego,
Aby nikogo nie zostawiał zdrowo,
Kto by krom niego miał boga inszego,
To wtenczas czynił, mając już gotowo
Miasta poddane. Tak co idzie daléj,
To mu się pomoc z krain wziętych wali.

Co izraelskich kiedy doszło uszu,
Srodze się o swe Jeruzalem bali.
A wżdy nie tracąc przedsię animuszu,
Obronne miejsca wnet opanowali.
Gdzie miasto krynic nie miało, rurmusu
Tam zażywają i naspiżowali,
Aby trwać mogli długo oblężenie,
Mając już wodę, przy niej pożywienie.

Lecz wiedząc, że się tak wiszu chwytali,
Gdyby obrony, skąd zaczynać trzeba,
Od Boga naprzód swej nie zaczynali,
Przeto lud wszytek, podniósszy do nieba
Serce swe, Boga na pomoc wzywali:
„Ty, Boże, któryś z Jozuem Kaleba,
Że wspomożeniu twojemu dufali,
Strzegł, iże Świętej Ziemie doczekali,

Racz pojrzeć na lud, który swe dufanie
W tobie pokłada, miłosierny Boże.
Mocarzu świata, sam nad pany Panie,
I któż nas z ręku twoich wyrwać może?
Ty nas broń, a tak nic się nam nie stanie.
Obróć, którym nam grożą, to poroże
Na nich; niech żony, niech i nasze dziatki
Nie będą dane im na mięsne jatki”.

Więc Elijakim, który był kapłanem
Wtenczas, przykładnie przodował w tej mierze,
Post im naznaczył, a sam zaś przed Panem
Padał na ziemię w kapłańskim ubierze.
A tak, począwszy równo z świtem ranym,
Trwał do wieczora przy świętej ofierze.
Lud wszytek zrzucił płaszcze i ozdoby,
A do włosienic przypadł i żałoby.

Co kiedy dojdzie Holoferna, który
To sobie uprządł w swym głupim rozumie,
Że pan mój bogiem, a jam po nim wtóry,
Zaczym na śmiałość izraelską zdumie,
A gniew go tylko nie wysadzi z skóry.
W tym do swych książąt zarazem się sunie,
Pilno się o ich obyczajach bada,
Co mu Achijor, jeden z nich, przekłada.

Skąd ród prowadzą, gdzie przedtym mieszkali,
Jak do Egiptu w ciężkie przyszli głody,
Jako je Bóg ich, którego poznali,
Z niego wybawił i jako narody
Egipskie karał, co ich hamowali.
Jako ich potym do Czerwonej Wody
Egipcyjanie gnali; ale toną,
Gdy chcą za nimi suchą drogą oną.

Przydał, jak wiele (kiedy ich Bóg z niemi)
Miast poburzyli, królów zwojowali,
Krzykiem trąb ścieląc mury równe ziemi,
Jakie z swym Bogiem przymierze miewali,
Póki go grzechy nie gniewali swemi,
Zaś ich opuszczał, kiedy go gniewali,
Jako też świeżo z niemałym ich żalem,
Wzięto im było za grzech Jeruzalem.

Ale że znowu przeprosili Boga,
Wyszli z więzienia, wolne miasto mają,
Daleka od nich dzisia wszelka trwoga,
Nieprzyjaciele ich nie nagabają
I do zwycięstwa najpewniejsza droga.
„Wielki hetmanie, każ, niech się pytają:
Jeśli zgrzeszyli, stoi za wygraną,
Jeśli nie, pewnieć kością w garle staną”.

Tak wtenczas mówił ledwie dosłuchany
Achijor, książę Amonitów, ale
Wszyscy zgrzytają, hetman rozgniewany
Ledwie się czuje w okrutnym zapale.
Zarazem dekret wydaje, związany
Aby do Żydów zaprowadzon wcale,
„A że przenosił nad nas Żydy, prawi,
Z nimi go jego praktyka udawi”.

Jęli go tedy, którym rozkazano,
I jechali z nim aż ku żydowskiemu
Miastu, które tam Betuliją zwano.
Ale kiedy się zbliżyli ku niemu,
Z szybkich proc do nich z daleka ciskano.
Ci, nie dochodząc ku drzewu leśnemu,
Przywiązawszy go, uciekli, a owi
Przyszli zarazem ku Achijorowi.

Uwolniwszy mu i ręce, i nogi,
Co w skok ku miastu do starszych prowadzą,
A tam go zaraz obstąpił gmin mnogi,
A starszy miejsce między sobą dadzą.
I tak pytany powiedział, jak srogi
Hetman z książęty o ich zdrowiu radzą.
I dla jakiej go tu odesłał winy,
By wespół ginął z żydowskimi syny.

Potym Izrael upadł na kolana,
A tak do Boga wszyscy zawołają:
„Skrusz Holofernów przepych, niech cię Pana
Uzna samego, a tym co-ć ufają,
Prosim, niech łaska będzie pokazana”.
Tak w poście z płaczem do zachodu trwają,
A Achijora cieszą, aby temu
Dufał, świadectwo dziś wydał któremu.

Rano nazajutrz w kotły uderzono
Holofernowe, znak wojskom gotowym,
Których bez liczby wtenczas zgromadzono,
Aby obozy ruszały ku nowym
Wojnom, na które hasło otrąbiono.
A tak się zaraz ku strojom Marsowym
Bierze co żywo, wojska się ruszają,
Ku Betulijej prosto nadciągają.

Ale gdy zoczy Izrael strwożony,
Że ziemie nie znać, miasto otoczone,
Padł krzyżem krzycząc: „Boże niestworzony!
Zmiłuj się, wejrzy na nas wylęknione”.
Popiołem głowę sypał uniżony,
Ze łzami głosy mieszał wyniesione.
A wziąwszy bramę i we dnie, i w nocy
Strzegli, czekając od Boga pomocy.

A gdy się hetman miejsca położeniu,
Jeżdżąc wokoło, pilno przypatrował,
Nadjechał rurmus, który w upragnieniu
Przysparzał wody i miasto ratował.
A skłaniając myśl swą ku oblężeniu,
Porąbał rury i rurmus zepsował
I źrzódeł, które pod murami były,
Kazał strzec, aby miasta nie żywiły.

A kiedy miasto bez wody zostało,
Bo na wysokiej górze położone,
Dlatego studzien i cystern nie miało,
Rury zrąbane, krynice strzeżone,
Choć mu żywności wszelkiej dostawało,
Już osłabiało znacznie oblężone,
Zaczym pospólstwo upragnione srodze,
Widząc przed sobą dwie do śmierci drodze,

Spikną się w kupę, a wnet do książęcia
Mężowie, dzieci, niewiasty bieżały,
Przebóg go prosząc, aby przedsięwzięcia
Swego zaniechał, niebem oświadczały,
Że on przyczyną będzie ich przeklęcia
I że dla niego ten ucisk niemały.
„Otwórz – pry – bramę, wolimy w więzieniu
Żyć, niźli umrzeć w ciężkim utrapieniu”.

Słysząc Ozeasz ten krzyk i płacz srogi,
I żal go, i strach w tak nagłej potrzebie
Razem uciska; tu widzi lud mnogi
Ginąc bez wody, a zasię i siebie,
I onych wszytkich nie bez wielkiej trwogi,
Gdzieby otworzył miasto; przeto w niebie
Obrony szuka najpewniejszej zgoła.
Zaczym się zbiegną wszyscy do kościoła,

Krzycząc: „O Boże! Boże litościwy!
Ach nie pamiętaj dziś na nasze złości!
I także naród ten niesprawiedliwy
Ma popustoszyć twoje osiadłości?
I tenże król ich twojej chwały chciwy
Spyta nas, gdzie jest Bóg wasz z wysokości?”
Tak silne głosy ku niebu dźwigali,
Aże umilkli, aż się zmordowali,

Kiedy Ozeasz powstał i takimi
Słowy ich ciszy: „Bądźcie dobrej myśli,
Weźmicie serca, stawcie się mężnymi,
A w tych piąciu dniach, o Boże, nam przyśli
Ratunek z nieba, którego żebrzemy.
A z tym z kościoła cale wszyscy wyszli,
Jeśli w piąciu dnia Boga nie użyją,
Szóstego Syrom zburzyć Betuliją.

To godło, gdy się rozgłosiło i ta
Wieść, gdy po mieście wszytkim już gruchnęła,
Gdzie też mieszkała wdowa znamienita,
Która tam cnotą nad insze słynęła,
Mąż był Manasses, a ona Judyta,
Od Symeona ród swój prowadziła,
A tej nowina kiedy świegotliwa
Doszła, wnet starszych do siebie zwoływa.

„I cożeście zacz, iżeście tak śmieli,
– Tak wtenczas do nich pełna i powagi,
I cnoty, rzecze – jakobyście mieli
Bogu, co słyszę, bez wszelkiej uwagi
Czas wybawienia zamierzać? Dobrze-li
To kusić Boga, nie bojąc się plagi,
Która nad wami wisi? A dlatego
Jest czego płakać i żałować czego.

Któż nie wie, jako cni patryjarchowie,
Abraham, Jakub, Izaak, mężowie
Boży, nuż Mojżesz, bo ich swymi zowię,
Kuszeni byli, więc naszy ojcowie,
Którzy wytrwali, stawił się im w słowie,
Szemrzących zasię pożarli wężowie”.
Tak im to wtenczas Judyta rozpowie,
Jako przystoi świętej białej głowie.

Na to Ozeasz: „O błogosławiona!
Módl się za nami, aby nasza wina
Za twą modlitwą była odpuszczona”.
Na co mu Judyt: „Jaciem proch i glina,
Ale ta mowa od Pana spuszczona,
Przeto i umysł, który mam do czyna
Nie niewieściego, od Pana mi dany,
Módlcie się za mną, aby był nadany.

Niechaj Pan doda myślom mym pomocy,
A wy dziś stójcie u bramy gotowi,
Abyście mi ją otworzyli w nocy.
Bo pójdę z sługą ku ich obozowi”.
Ich odprawiwszy, Boga wszelkiej mocy
Z ratunkiem wzywa wielkiemu czynowi.
„Uczyń wielmożne, Boże, imię twoje,
Przez białogłowskie liche ręce moje”.

A gdy skończyła modlitwy nabożne,
Wdowskie zwyczajne zwlokła szaty z siebie,
Panieńskie wdziała świetne, ochędożne.
Dodał piękności ten, co mieszka w niebie.
Tak ozdobiona w ochędóstwa różne,
Wzięła żywności ku swojej potrzebie
I samowtóra, gdy przyszła do brony,
Zaraz jej był zwód łańcuchy spuszczony.

Idzie, a sercem wróży wielkie dziéła.
Wtenczas, gdy zorza słońce prowadziła.
Ku obozowi z góry się spuściła,
Gdy ją syryjska czujna straż zoczyła,
Pytana, skąd jest, tak do nich mówiła:
„Jam jest hebrejska córka, któram siła
Biedy, niewczasu, pragnienia użyła
W mieście, któremum waszym być wróżyła.

Wiedźcie mię, proszę, Holofernowego
Do namiotu, gdzie będę powiedała
Tajemne miejsca do wejścia snadnego”.
Gdy ją przywiedli i widzieć się dała
Holofernowi i żołnierzom jego,
Wszytkich i oczy, i serca pobrała.
A tak upadszy, jaka należała
Cześć hetmanowi, zaraz mu oddała.

Kazał ją dźwignąć: „Wesel się niewiasto,
Bo ja za dobre złym nie płacę, ale
Powiedz mi, czemuś opuściła miasto”.
No co Judyta: „Wszytko doskonale
Wypowiem, tylko proszę, niechaj was to
Nic nie obrusza. Wiemy, że król cale,
Król wielki, który nie rzkąc człowiekowi,
Lecz rozkazuje dzikiemu zwierzowi,

Ciebie tu zesłał z tronu wysokiego,
Abyś odległe świata szyrokiego
Kończyny podbił pod majestat jego.
I toć wiadomo z Achijorowego
Udania, panie, żeśmy Boga swego
Brzydkim występkiem do gniewu wielkiego
Tak poruszyli, że niemasz otuchy,
By miał przypuścić przed się nasze skruchy.

Już wszytkie miasta o sobie zwątpiły,
Kaźń ciężką za grzech czujący na sobie.
W żywność i w wodę tak się ogłodziły,
Że tylko radzą o jakim sposobie,
Aby ucieczką twej mogły ujść siły.
Już krew z swych bydląt piją o tej dobie
I zakazane plugawią ofiary,
Przyspieszający sobie grób i mary.

Toć mię też do tej ucieczki przywiodło,
Bo z dusze służę Bogu ojczystemu
I on mnie powie to żałosne godło,
Gdy płacić będzie narodowi złemu,
Chociaż mię to tak, panie, widzisz podło,
Ja będę chodzić za obóz się jemu
Modlić, a skoro od niego się dowiem
Godziny sądu, tę tobie opowiem.

I pójdziesz za mną, nie dobywszy miecza,
Śród Jeruzalem, dziś ci to ślubuję –
Tak wiele mogła przed Bogiem złość człecza,
Że mu przymierza jego nie strzymuje –
Już moje o tym staranie i piecza.
To sobie tylko, o panie, waruję,
Abym się modlić za obóz chadzała
Wolno i swoje potrawy jadała”.

Tu skończy, a ów: „Szczęśliwaś, Judyto,
I jam szczęśliwy, kiedy to otrzymam;
Ciebie u króla uczczę znamienito,
Gdy przez cię miasta izraelskie zimam,
Będziesz kontenta. Przydam jeszcze i to,
I obiecuję za pewne, i strzymam,
Że z tobą twemu dam Bogu ofiary
A imię twoje rozgłoszę bez miary”.

Zatym jej dano namiot, gdzie mieszkała
Z Abrą, która z nią była, służebnicą,
Skąd przed świtaniem na modły chadzała
I myjała się pod miastem krynicą.
I znowu nazad w obóz się wracała,
Już upewniona oną obietnicą.
Chleb, który miała z sobą, ten jadała
W wieczór, bowiem dni zupełne paszczała.

W czwarty dzień wielką na swych ucztę sprawia
Książąt Holofern i tak Wagaowi
Rzecze: „Niechaj się Judyt nie wymawia
Być mi powolną”. Co gdy on jej mówi
(Komornik to był), posłuszną się stawia.
Zaczym ją wiedzie ku Holofernowi,
Który, miłością spłonąwszy, z wielkiego
Ognia jak nigdy pił za wieku swego.

Wieczór nastąpił, rozeszli się owi,
Wagao zamknął Judytę z hetmanem,
Który barziej był podobien pniakowi,
Tak twardo usnął, bez miary pijanym.
Zaczym Judyta służebnicy mówi,
Aby leżała tuż przy progu samym,
A sama stanie w głowach łoża jego
I tak usilnie wzywa Boga swego:

„Utwierdź, o Boże, słabą rękę moję,
A w tę godzinę wyswobódź swych ludzi,
Pomni, o Panie, na świątnicę twoję.
Niech jej pohaniec brzydki nie paskudzi”.
Potym weźmie broń jego w rękę swoję,
Dobywszy, męskie serce w sobie budzi,
A zebrawszy w garść głowy jego włosy,
„Niech mi – pry – szczęścia użyczą niebiosy”.

I raz, i drugi w krztań ostrym żelazem,
Prawie jak chciała, w po ciemku ugodzi,
Że głowę z łoża podniesie zarazem,
Na ziemię tułów, który we krwi brodzi,
I namiotek z nim wywróciła razem.
Potym zwyczajnie z namiotu wychodzi
Aż za obozy, dawszy schować głowę
Do torby, słudze swej, Holofernowę.

A idąc wałem aż do samej bramy:
„Spuszczaj mi zwód, woła, bo Bóg z nami,
Który uczynił dziś cud zawołany”.
Co żywo zatym bieży z pochodniami.
Tak ją obstąpił lud w koło zebrany,
Aż jej gdzieś wyższe miejsce dali sami,
A ona prosi, aby pomilczeli,
Dziwnej się sprawy Pańskiej dowiedzieli

I pocznie: „Chwalcie Pana nad wszytkimi
W się wierzącymi, chwal go Izraelu,
Bowiem ci dzisia rękami moimi
Dał odnieść tryumf na nieprzyjacielu.
A mnie strzegł między pogany sprośnymi
Mieszającej się, w liczbie grzechów wielu,
Żem ani od nich splugawiona, ani
Nie zgrzeszyłam też i ich pokarmami”.

A dobywszy łba z tajstry szkaradnego:
„Ten jest on hardy nazbyt i on śmiały!”
Do zgromadzenia przyzwany onego
Achijor zaraz stał się skamieniały,
Poznawszy głowę hetmana swojego.
„Temu niedawno i sam Bóg był mały”,
Rzecze Judyta, która, pełna wdzięku,
Ozeaszowi dała ścierw do ręku,

Który go z góry wytknął na kopijej.
Kiedy świat słońce już oświecić miało,
Wyprawił przy tym na harc z Betulijej,
Czego syryjskie, gdy się dowiedziało
Wojsko, hetmana, który był bez szyjej,
Obudzić się im co najprędzej zdało,
A że był zakaz wchodzić do łożnice,
Gdy hetman swoje miewał założnice.

Trzask zbrój i kołat umyślnie czynili
Koło namiotu zebrani wodzowie,
„Myszy z jam wyszli”, tak sobie szydzili.
A gdy się długo hetman nie ozowie,
Wszedł tam Wagoas, bo go przymusili.
Klaśnie rękami tuż przy samej głowie,
A gdy żadnego nie słyszy ruszania,
Chce go zatrząsnąć i obudzić z spania.

Namaca tułów we krwi uwalany,
Zaczym rozedrze na sobie odzienie
I krzyknie tam, gdzie zastęp był zebrany:
„Przebóg! Żydówka jedna nam zelżenie
Dziś uczyniła; od niewieściej rany
Poległ Holofern”. A zatym krzyczenie
Wielkie się w on czas między wojskiem stało,
Że im tak nagle hetmana nie stało.

Potym ich rozum odbieżał i sami
Jęli gwałtownie pobierać się w nogi.
A Żydzi do nich jak szerszenie z bani,
Przybywa coraz bojaźliwym trwogi –
Tak właśnie było nam pod Pilawcami –
Aż opuściwszy obozowe progi,
Błędne chwytają do ucieczki drogi,
A Żydzi ścielą okrutnie trup mnogi.

Tak Betulija uwolniona była
I zbogacona skarby syryjskimi.
Lecz i Judyta tak się rozgłosiła,
Iże po wszytkiej głośna była ziemi,
I aż do śmierci w wdowim stanie żyła,
W wielkiej godności między żydowskimi
Narody; sto lat i pięć jej liczono,
Niż ją do grobu męża jej włożono.

Daj też, o Panie, z miłosierdzia twego,
Aby się jaka matrona obrała
A zbawiła nas złego Chmielnickiego.
Kiedy tak męska ręka jest nieśmiała,
Uwolniże nas od tyrana tego,
Aby też nasza ojczyzna zbolała
Już ulgę miała. Jednak jak się tobie
Podoba, z nami tak poczynaj sobie.

KONIEC

Może spodobają Ci się również: